Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Dom nr 25, ul. Ścinawska, Wołów
Popski: Dziękuję.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Nie są identyczne to lepiej dwa.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Zdjęcie z prawej strony przedstawia grób w którym została pochowana martwo urodzona Barbara Rokosz 1959.
Rudno
arkadoo: Leśniczówka nie dotrwała do naszych czasów
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Zdjęcie prawe górne przedstawia obecnie nieoznakowany grób, w którym została pochowana dziewczynka - Maria Łukaszewska 1942-1954.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Maria Thiemt z d. Heider ur. 29.03.1872 (pozostawione miejsce na datę śmierci, czyli nie została tu pochowana) i Anna Scholz z d. Thiemt (zapewne córka Marii) 4.02.1903-4.01.1941.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

MacGyver_74
MacGyver_74
Sendu
Sendu
Danuta B.
Danuta B.
Zbigniew Waluś
Danuta B.
Danuta B.
Alistair
Zbigniew Waluś
Zbigniew Waluś
Danuta B.
Alistair
Danuta B.
Danuta B.
Danuta B.
McAron
MacGyver_74
Mmaciek
Popski

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
12.022.830 złotych
Autor: bonczek/hydroforgroup/°, Data dodania: 2009-09-13 22:58:53, Aktualizacja: 2009-09-13 22:58:53, Odsłon: 2340

19 sierpień 1962
Pomysł zrodził się w głowie właściciela warsztatu elektrotechnicznego w Wołowie Mieczysława F. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że był osobą jak na tamte czasy majętną w dolnośląskim miasteczku. Prawdopodobnie „zaiskrzyło” gdy dokonywał remontu jednej z instalacji na terenie banku jako „złota rączka” i widział lub dowiedział jakiego rzędu sumy są co jakiś czas deponowane w wołowskim oddziale NBP. Był wtedy maj 1962 roku gdy rozpoczął poszukiwania wspólników do realizacji szalonego pomysłu. Na pierwszy strzał poszedł kolega od kart, także rzemieślnik z Wołowa – Józef S, właściciel zakładu rymarskiego.
Z początku odmówił, z czasem jednak zaczął do sprawy podchodzić poważnie przejawiając zaangażowanie. Kolejnym wspólnikiem został właściciel taksówki marki Warszawa – Wiktor K. Ta trójka była głową całego przedsięwzięcia, i kreatorem planu obrabowania banku. Analizując wszystkie „za i przeciw” panowie doszli do wniosku, że wciąż ich mało. Zaczęli poszukiwania kolejnej osoby, które zaowocowały dokooptowaniem do grupy właściciela zakładu mechanicznego w Obornikach Śląskich. Ten dysponował tak wiedzą na temat sposobów przebijania stropów jak i narzędzi, dysponował również odpowiednim sprzętem i kwalifikacjami. Zbierał materiały i artykuły dotyczące włamań, ich sposobów, rodzajów i specyfiki. Sam jednak jednoznacznie odmówił uczestnictwa w bezpośredniej akcji.. Rozpoznania banku podjęli się Mieczysław F. i Wiktor K. którzy często goszcząc w banku, gdzie dokonywali operacji finansowych rozpoznawali jego zabezpieczenia, układ pomieszczeń oraz ilość potencjalnych strażników. Zadaniem Józefa S. było rozpoznanie zwyczajów i zachowań rodzin i osób mieszkających w pobliżu banku. Po kilku wspólnych spotkaniach doszli jednak do wniosku, że wciąż ich mało by spokojnie rozpracować bank od środka. Wiedzieli, że potrzeba im kogoś kto zna budynek i zasady w nim panujące i może im w tym pomóc. Wbrew pozorom wybór był łatwy. Aż się prosiło by kolejnym w grupie został kasjer Rudolf D. Lubił wypić a i w domu się nie przelewało więc nie trudno było go pozyskać, choć pod warunkiem, że nikt inny po za Mieczysławem F. nie pozna jego personaliów. Zadaniem kasjera było podanie terminu i ilości przywiezionej z centrali gotówki oraz zdobycie odcisków kluczy do sejfu NBP. Rola kasjera nie skończyła się jedynie na tych zadaniach. Poznawszy plan dostania się do banku zrazu go odrzucił jako ryzykowny proponując swój z racji znajomości gmachu. Sam budynek d którego mieli się włamać miał w swoim wnętrzu dwa banki. Na dole Bank Rolny, na piętrze zaś Narodowy Bank Polski. Rudolf D odradził wejście przez główne wejście do NBP z racji czujek i ochrony co niosło za sobą ryzyko niepowodzenia. Doradził „atak od podwórza” do Banku Rolnego, następnie przez strop do skarbca NBP. Podał im także rozkład pracy strażników i ich nawyki. Zaproponował także termin tak by w skarbcu można było znaleźć największą ilość gotówki. Każdego miesiąca przed pierwszym z centrali przychodziła gotówka na pensje dla okolicznych przedsiębiorstw, urzędów i szpitali. Zaznaczył jednak jednoznacznie że pieniądze są w banderolach a ich numery są znane w centrali co opóźni ich wydawanie po napadzie.
Obaj ustalili wstępnie, że pieniądze schowają na trzy lata, aż sprawa „przyschnie”. Panowie ustalili w końcu sposób wejścia do skarbca. Mieli wejść do Banku Rolnego od zaplecza, a tam przebić się przez pancerny strop do skarbca. W podłodze skarbca kilka lat wcześniej prowadzono remont i fragment jej był słabszy od pozostałej części, więc nadawał się do przebicia. W międzyczasie Jan T. z Obornik testował sposoby przekucia i przebicia się przez zbrojone i betonowe ściany, testując to na własnym sprzęcie i technologiach. W zdecydowanej większości bez powodzenia lub w za długim czasie. Do odkrycia właściwej metody natchnął go kierowca zmieniający koło - wtedy właśnie pojawiła się myśl, by użyć podnośnika do przebicia stropu. Ten wystarczył do przebicia stropu w jego osłabionym fragmencie. Jan T. coraz chętniej współpracował z resztą grupy odcinając się jednak nadal od bezpośredniego udziału w napadzie. Pozostał jednak jeden problem – wciąż brakowało kogoś kto mógłby unieszkodliwić wartownika oraz broni ku temu. Na krótko przed pierwszym planowanym terminem napadu z 11 n 12 sierpnia 1962 roku do grupy dołączyły dwie kolejne postacie w osobach Mikołaja K. i Alfreda F. – brata inicjatora grupy Mieczysława. Do napadu przygotowano dwa pistolety, z których jeden kaliber 6.35 był własnością Jana T, oraz sprawdzonej TT, właścicielem której był ojciec Mieczysława F.
Plan był następujący:
Do banku wchodzą Mikołaj K. i Alfred F. Mikołaj miał za zadanie dostać się od strony podwórza i ukryć we wnęce przy schodach do piwnicy. Alfred zaś miał przeczekać zamknięcie banku w toalecie tuż obok drzwi wiodących na podwórze. Miał za zadanie otworzenie zamków od środka i wpuszczenia reszty do środka. Na Mieczysławie F. i Józefie S. spoczął obowiązek rozprucia sejfu i wyciągnięciu zeń gotówki.
Jan T. miał przechwycić pieniądze swoją taksówką na pograniczu Wołowa dokąd miał je przewieźć spod banku wraz z resztą grupy swoją Warszawą Wiktor K.
Wszystko było gotowe, akcją zaczęła się zgodnie z planem gdy w ostatniej chwili grupa dostała informację, by akcję odwołać. Informacją pochodziła od kasjera Rudolfa D., który poinformował, że w banku są zaledwie 3 miliony złotych do tego w nowych banknotach.
Akcję przełożono na 19 sierpnia choć w zeznaniach pojawiała się także data 13.
Nadszedł w końcu 19 sierpnia. Przed 18 w toalecie banku ukrył się Alfred F. Punkt 18.00 zamknięto drzwi do banku, w którym na parterze został tylko jeden strażnik. O 19.00 Alfred F. zajął miejsce przy schodach, którymi wcześniej czy później strażnik musiał zejść do toalety. Razem z Mikołajem K. nie musieli na strażnika czekać długo, ten śpiesząc się do ubikacji zapomniał ze sobą wziąć pas z kaburą i pistoletem. Obezwładnienie i zastraszenie strażnika trwało krótko i było bardzo łatwe. Związanego zamknęli w komórce uprzednio kneblując i zawiązując oczy ręcznikiem. Oczywiście przeszukali go zabierając klucze. Sygnałem dla pozostałych było wyłączenie światła przed budynkiem. Wtedy Mieczysław F. i Józef S. wnieśli po przecięciu siatki worki z narzędziami i bańkę oleju napędowego. Korzystając z kluczy strażnika dostali się do pomieszczeń Banku Rolnego, skąd mieli dobry widok na okolicę. W wybranym pokoju ustawili sprzęt, zaznaczyli miejsce na suficie przez które mieli się przebić a następnie zasłonili okna kocami by nie budzić podejrzeń. Na dębowych klockach postawionych na podłodze ustawili konstrukcję z rur na podnośniku zakończoną stalowym stożkiem. Przebijanie zaczęli o 22.20. Pierwszy do skarbca przez dziurę w suficie wszedł Józef S. Tam wykręcił żarówkę i wkręcił kontakt potrzebny do narzędzi. Następnie Mieczysław F. wywiercił w ścianie kasy otwór na ramię raka, który pękł dość szybko. Włamywacze jednak się nie poddawali. Kasę rozpruli łomami dostając się do rygli zamków i otwierając ją w kilkanaście minut później. O 1.30 było po wszystkim. Wiktor K. podjechał swoją Warszawą na tyły banku po swoich kompanów. Ci wycofując się z budynku polewali swoje ślady olejem napędowym (Mieczysław F.) by zmylić psy tropiące. Wszyscy mieli na rekach rękawiczki więc śladów zostawili niewiele. Ruszyli. Ponieważ było ich kilku, do tego z narzędziami i workami pieniędzy samochód był tak dociążony, że wyjeżdżając spod banku przytarł podwoziem o bruk zostawiając ślad – później wykorzystany w śledztwie. Wszyscy pojechali do drugiego wozu ukrytego w lesie na granicy Wołowa. Tam przenieśli łup do samochodu Jana T. Część z narzędzi została w Warszawie Wiktora. Ten miał za zadanie utopić je w jakimś stawie lub bajorze. Nie zrobił tego, wyrzucił je do przydrożnego rowu, gdzie wkrótce zostały znalezione, wśród nich podnośnik, którym przekuli się przez sufit. Część pieniędzy rozdzielono tej samej nocy. Reszta miała zostać podzielona 7 października.
Sprawę odkryto o świcie 20 sierpnia kiedy to sprzątaczka znalazła strażnika w komórce. Śledztwo trwało długo i bez powodzenia chociaż ustalono kilku świadków, zidentyfikowano część rejestracji i model auta. Znaleziono podnośnik „Warsem-X-&” którym przekuto strop.
Nie było nawet poszlak by kogoś posądzić. Gola jednak strzelili sami sobie włamywacze. Właściwie dwa gole. Pierwszy błąd polegał na tym, że nie zniszczyli banderoli w jakie były zawinięte banknoty (nominały 500 i 100), co pozwoliło ustalić numery serii banknotów a to już było coś.
Drugi samobój miał miejsce w Pruszczu Gdańskim gdzie jakaś kobieta wpłaciła na książeczkę 18000 złotych zrabowanymi banknotami. Następny sygnał to zakupy banknotem 500 złotowym w Ostrowie Wielkopolskim i kolejną pięćsetką w sklepie w Opolu (żona jednego z włamywaczy)
Potem już było szybko. Jedną z pań była siostra Mieczysława F. Wszystkich wyłapano w 3 dni.
I tak po nitce do kłębka, panie swoją pazernością i niecierpliwością swoich mężów i braci zaprowadziły do więzienia. Wyroki jakie zapadły opiewały na 25 lat. Z tego co wiem ostatni z autorów napadu wyszedł w 1979 roku z więzienia.
Ile zrabowali?
12022830 złotych co stanowiło wtedy 16039 średnich pensji, 505 samochodów Warszawa, 171 dobrych willi.
W epoce PRL-u był to największy i najbardziej spektakularny napad mając na uwadze tak sumę jak i fakt, że przeprowadzili go amatorzy, w zdecydowanej większości ludzie zamożni i gdyby nie szaleństwa połówek rabunek ów mógł zostać przez lata nie wyjaśniony.
Na podstawie tych wydarzeń, dość dokładnie zrobiony został film „Hazardziści”

bonczek/hydroforgroup/2009 na podstawie „Wikipedii”, filmu „Hazardziści” Mieczysława Waskowskiego z 1975 i książki „Najwięksi Polscy Zbrodniarze” Pawła Szlachetko wydawnictwo „Muza” 2007

/ / / / 6 /
mamik | 2009-09-14 22:24:49
Drobna korekta. Wg GUS przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 1962 roku to 1680 zł, czyli zrabowano ok. 7156 średnich pensji. Gdyby to porównać ze średnim wynagrodzeniem z 2008 byłoby ponad 21 mln PLN. Co do kwoty to mam też inne dane. Te 12,5 mln wziąłem z Pitavala Wrocławskiego, tutaj tez się pojawia jako cytat z depeszy PAP w haśle o Wołowie tez jest 12 531 tys.
mamik | 2009-09-14 22:26:18
W haśle o Wołowie w Wiki oczywiście
Danuta B. | 2009-09-15 15:33:24
Aż się prosi o zdjęcie budynku owego banku .
B.Olczyk | 2008-06-21 22:18:23
Piękne obiekty dawnego kolejnictwa :)) Kładka, jeśli nowa to pewnie w lepszym stanie niż np. nasza, przy Świstackiego-Paczkowskiej.
anna nosol | 2008-06-22 14:34:19
Wyczytałam, że dworzec i jego otoczenie, został przejęty od PKP za długi podatkowe, przez gminę, która ma zamiar odnowić istniejące tam obiekty. Mam nadzieję, że pokazane przeze mnie relikty, zostaną właściwie potraktowane.
B.Olczyk | 2008-06-22 20:07:04
Bardzo dziękuję za informację :))
zbigniew | 2008-06-22 00:02:10
To już rzadkość!
anna nosol | 2008-06-22 14:41:29
Rzeczywiście. Myślę, że wieża przetrwa i zostanie odnowiona. Kładka jest w dobrym stanie. Do 1990 r. było tu przejście podziemne, które zostało zasypane.
B.Olczyk | 2008-06-22 20:11:02
Kiedy podróżowałem pociągami jeszcze w latach 90-tych, sporo ich jeszcze było. Może jak wspomina Sz.Koleżanka, część z nich, zostanie zaadoptowana na inne cele :)(
zbigniew | 2008-06-22 21:46:07
Tak to prawda, większość obecnie już popadła w ruinę inne rozebrano na części wtórne...:))
B.Olczyk | 2008-06-23 00:08:45
Część z tamtych szacownych staruszków (z innych regionów) nadal istnieje :)
zbigniew | 2008-06-23 00:15:17
To Chwała...:))
B.Olczyk | 2008-06-23 00:37:12
Pewnie stoją w mniej "newralgicznych" miejscach.
gosc_nty | 2009-12-11 10:48:07
Fragment planu fabryki w Brożku z jakiegoś opracowania niemieckiego brakuje tego planu. to znalazlem w kopii opracowania w podgladzie w google stad, takie zdawkowe mam jednak nadzieje, ze uruchomiona ostatnio strona www o archwach pozwoli odnalezc ten oryginalny dokument, chyba ze jest w CAW- centralne archiwum wojskow, coz takie to byly czasy
Danuta B. | 2009-12-11 11:34:34
Był kiedyś w Odkrywcy.