Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Dom nr 25, ul. Ścinawska, Wołów
Popski: Dziękuję.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Nie są identyczne to lepiej dwa.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Zdjęcie z prawej strony przedstawia grób w którym została pochowana martwo urodzona Barbara Rokosz 1959.
Rudno
arkadoo: Leśniczówka nie dotrwała do naszych czasów
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Zdjęcie prawe górne przedstawia obecnie nieoznakowany grób, w którym została pochowana dziewczynka - Maria Łukaszewska 1942-1954.
Cmentarz na Gancarzu, ul. Parkowa, Wołów
Wolwro: Maria Thiemt z d. Heider ur. 29.03.1872 (pozostawione miejsce na datę śmierci, czyli nie została tu pochowana) i Anna Scholz z d. Thiemt (zapewne córka Marii) 4.02.1903-4.01.1941.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Mmaciek
Popski
StaSta
Mmaciek
sawa
MacGyver_74
dariuszfaranciszek
foto-baron
Rob G.
Tony
Rob G.
Rob G.
McAron
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
prysman
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Przerwany lot - relacja pasażera feralnego rejsu samolotu An-24
Autor: Gutenberg°, Data dodania: 2019-11-08 16:57:47, Aktualizacja: 2021-01-19 22:14:45, Odsłon: 2546

Katastrofa lotnicza na Muchoborze Wielkim miała miejsce 24 stycznia 1969 r.

Był to z całą pewnością rzeczywiście „przerwany lot”, a mianowicie katastrofa lotnicza we Wrocławiu w roku 1969, w której uczestniczyłam. Miała ona miejsce 24 stycznia 1969 roku, a więc dokładnie 40 lat temu. Właśnie tym samolotem An-24, który uległ katastrofie, wracaliśmy z moim szefem p. Thanasisem Kamburelisem z Warszawy z podróży służbowej. Było to dla mnie wydarzenie niezwykle traumatyczne, mogłam w nim stracić życie, a rodzina moja zostałaby osierocona; moje dzieci miały wtedy Małgosia - 9 lat, a Piotruś - pół roku. (...)

Mieliśmy bowiem zaprojektować komputer kompatybilny programowo z angielskim komputerem z serii ICL 1904 i zbudować go w oparciu o naszą technikę i technologię. Prace projektowe zaczęliśmy chyba w jesieni 1967 roku, a pod koniec tego roku wyjechaliśmy do Wielkiej Brytanii na konsultacje do firmy ICL. Oczywiście różnego rodzaju ustalenia były kontynuowane i właśnie 24-go stycznia 1969 roku w sprawie ODRY 1304 byliśmy z p. Thanasisem Kamburelisem w Warszawie w IMM, a wieczorem wracaliśmy owym samolotem. do domu.

Na temat tego wypadku nie mogłam znaleźć żadnych informacji w Internecie. Miałam jednak nadzieję, że uzyskam ją we Wrocławskim Porcie Lotniczym. Niestety dopiero po 3-cim mailu i prawie po dwóch tygodniach otrzymałam odpowiedź, że nie mają żadnych danych na temat katastrofy, bo Cywilny Port Lotniczy istnieje dopiero od 1992 roku. Zgodnie z sugestią pracownika Portu Lotniczego, 17-go stycznia skierowałam pytanie w sprawie katastrofy do Centralnego Archiwum Wojskowego MON, ponieważ w tamtych czasach wojsko zarządzało również lotami cywilnymi. Jednak do tej pory nie otrzymałam żadnej odpowiedzi Opisałam więc tę katastrofę na podstawie tego, co pamiętam ja i p.Thanasis.

W ostatniej jednak chwili sięgnęłam do gazet z tamtego okresu, a mianowicie „Słowa Polskiego i „Gazety Robotniczej”, do których dostęp uzyskałam w archiwum Biblioteki Uniwersyteckiej. Uzyskane tam bardzo skromne informacje potwierdzają w zasadzie to, co pamiętamy, ale ocena tego wypadku jest całkowicie różna od naszej. Ale to temat na osobny list.(...)

Na mój apel odpowiedział nasz kolega Józef Maciejewski, któremu zawdzięczam niezwykle cenne dla mnie informacje. Dowiedziałam się mianowicie, że właśnie z nim i jeszcze z jednym kolegą byliśmy razem po katastrofie na miejscu wypadku. Pamiętał nawet, że schowałam do torebki jakiś fragment samolotu. Ale najważniejsze, co niewątpliwie pozwoli przywrócić przemilczanej historii katastrofy 1969 właściwe jej miejsce to fakt, że Józef sięgnął do bazy danych katastrof lotniczych na stronie: http://aviation-safety.net/database/ i tam znalazł opis naszego wypadku.(...)

Opis ten potwierdza też to, co pamiętam. A mianowicie fakt, że samolot najpierw zahaczył o koronę drzewa i stracił część prawego skrzydła, a dopiero potem zerwał trakcję kolejową. Fakt ten był skrzętnie przemilczany w gazetach z tamtego okresu. Znalazłam tam aż ...2 maleńkie wzmianki następnego dnia po wypadku i 2 większe później. W jednej z nich maleńka fotka zdewastowanego samolotu An 24 i oczywiście relacja „wiarygodnego” świadka, że nikt z pasażerów niczego się nawet nie domyślał. Coś tam wprawdzie błysnęło i huknęło, ale potem wszyscy żartowali i zapewniali, że dalej będą latać, a załoga była wspaniała. Natomiast ogromne artykuły informowały o XIV Wojewódzkiej Konferencji PZPR, 64-tych urodzinach tow. Gomółki i o podobnych PRL-owskich "news'ach".

Otrzymałam też odpowiedź z Ministerstwa Obrony Narodowej:
data 28 stycznia 2009 12:13
temat: CAW 181/2009 AM
„W odpowiedzi na e-mail w sprawie katastrofy samolotu z dn. 24.01.1969 r. informuję, że w zasobie CAW nie odnaleziono akt dotyczących tego wydarzenia.
A.M. (6814-241)”


Zanim to nastąpiło, pasy mieliśmy już zapięte. Czułam, że samolot ciągle obniża swój lot i wkrótce rozpocznie lądowanie. Było chyba około godziny 17-tej. Siedziałam koło okienka, a na zewnątrz panowała kompletna ciemność i mgła. Poczułam nagle jakieś straszne zawirowanie i sufit samolotu nade mną zaczął się zwijać. Chwilę później zobaczyłam za oknem oślepiający błysk światła i huk Miałam świadomość, że oto życie moje za chwilę się skończy i doświadczyłam jednego z objawów niezwykłego przeżycia, zwanego NDE ( Near Death Experience), w którym zobaczyłam jakby film, sceny z mego życia. Odczuwałam też przez pewien czas niezwykłe wstrząsy, jakby samolot jechał przez niesamowite bruzdy, a nie na pasie lotniska. Aż wreszcie gwałtownie zatrzymał się i zaległy kompletne ciemności.

W tych ciemnościach usłyszałam spokojny głos stewardesy, wzywający nas do opuszczania swych miejsc i udania się ku wyjściu. Nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w którym ciągle znajdowaliśmy się, szukałam jeszcze przez dłuższą chwilę na półce swojej torebki. Wychodząc z samolotu zaskoczył mnie brak schodków i konieczność wykonania asekurowanego skoku, a także głos pilota nakazujący jak najszybsze oddalenie się od samolotu. A więc gdzie my jesteśmy, pomyślałam sobie, chyba nie na lotnisku. Potem znalazłam się wraz z innymi pasażerami w małym budyneczku, baraku, gdzie był zakład wytwarzający meble. Nie przypominam sobie, abym rozmawiała z p.Thanasisem, lub z kimkolwiek na temat sytuacji, w której znaleźliśmy się. Każdy przeżywał to we własnym wnętrzu.

Czekaliśmy potem długo na autobus i chyba ten, który przywiózł nas do miasta nie był autobusem LOT-u Dwa dni później pojechałam na lotnisko, aby zobaczyć miejsce wypadku. Okazało się, że miał on miejsce na Muchoborze Wielkim około 4 km. od lotniska i tylko około 2,5 km od… Elwro. Zdewastowany samolot, z uszkodzonym skrzydłem, bez podwozia, z poszarpaną kabiną pilota stał w pobliżu olbrzymiej glinianki.

Odebrawszy prawdopodobnie niewłaściwe sygnały z lotniska samolot obniżył za wcześnie swój lot tak, że zahaczył o koronę rosnącego na swej trasie drzewa, a następnie zerwał biegnącą tam linię kolei elektrycznej, stąd widziałam błysk powstały przy zwarciu kabli. Miał wtedy szybkość około 200 km/godz. Uderzając o ziemię, a potem ryjąc pole samolot stracił podwozie i pędził około 500 m w kierunku znajdujących się tam zabudowań. Na swojej drodze natrafił skrzydłem na ostatni znajdujący się tu słup oświetleniowy i obróciwszy się o 180 stopni ZATRZYMAŁ się kilkadziesiąt metrów od glininki o długości około 400m https://polska-org.pl/5641784,Wroclaw,Staw_przy_ul_Kunickiego.html , w której niewątpliwie utonęlibyśmy, gdyby nie ów opatrznościowy słup.


mgr inz. Alicja Kuberska

http://elwrowcy.pl/strona14.html
 


/ / / /
moose | 2019-11-09 12:06:45
Bardzo ciekawe.
Fritz | 2019-11-09 12:17:29
Super !!!!
Tadeusz S. | 2019-11-13 21:30:46
Pamiętam ten wypadek, byłem wtedy pracownikiem ELWRO. Często latałem samolotem do Warszawy i z powrotem. Ja pamiętam podobne zdarzenie z samolotem AN-24. Przy wylocie z Warszawy, gdy samolot nabierał prędkości na pasie startowym, aby wznieść się do góry, nagle zgasł prawy silnik. Samolotem zakręciło o 180 stopni, zatrzymał się oraz zawrócił. Pasażerów nikt nie prosił o wyjście. Czekaliśmy cierpliwie w samolocie aż kilku mechaników uporało się z prawym silnikiem i wylecieliśmy do Wrocławia. Przez cały lotu w samolocie trwała cisza jak w grobowcu rodzinnym.